Kiedy walka się zakończyła, mój narożnik podszedł do mnie z gratulacjami. W tym momencie jeszcze nie do mnie dotarło, że nie można się poddawać, trzeba sobie stawiać poprzeczkę. Dziękuję moim trenerom, zarówno w ju-jitsu, jak i karate, oraz moim rodzicom, bez których nie osiągnąłbym tego, co już osiągnąłem.
Moje pierwsze kroki stawiałem w klubie karate w Pruszczu Gdańskim, ale po kilku latach przeniosłem się do Gdyńskiego Klubu Karate Hamon, gdzie pod bacznym okiem trenerów pogłębiałem swoje umiejętności. Regularnie uczestniczyłem w treningach i seminarach organizowanych przez bydgoski klub karate goju-ryu, gdzie zdobyłem czarny pas, pierwszy stopień mistrzowski w karate. Uczestniczyłem również w seminarium w Bratysławie na Słowacji, doskonaląc się z najlepszymi karatekami ze świata.
Dzięki wsparciu i zaangażowaniu kadry trenerów szybko zacząłem osiągać sukcesy w tej dyscyplinie. Obecnie posiadam niebieski pas ju-jitsu oraz wiele tytułów międzynarodowej i prestiżowej federacji ADCC. W federacji SOLT zanotowałem Mistrzostwo Europy.
Trening jest dla mnie najważniejszym punktem dnia. Nawet gdy odniosę kontuzję, staram się ćwiczyć tak, aby się rozwijać i nie tracić okazji do treningów. Trenuję codziennie, dzieląc czas między karate i ju-jitsu.
Staram się łączyć to także z nauką w Liceum Ogólnokształcącym nr 1 w Pruszczu Gdańskim, gdzie również osiągam wysokie wyniki. Czasu na naukę mam niewiele, a zdarza mi się, że na zajęcia przygotowuję się w pociągu, w czasie dojazdów i powrotów z treningu. Mimo, że pasja ta jest czasochłonna, staram się podtrzymywać kontakty ze znajomymi, co zdarza się kolidować z zajęciami sportowymi i wyjazdami na zawody.
Przed mną jeszcze długa droga doskonalenia. W planach mam utworzenie własnej szkoły sztuk walki, gdzie dzieci i młodzież mogliby rozwijać swoje pasje i zainteresowania.