Lechia była bardzo zdeterminowana, żeby wygrać drugi mecz z rzędu i uciec ze strefy spadkowej. Piłkarzom bardzo zależało na domowym zwycięstwie, bo te po raz ostatni odnieśli w maju w derbach Trójmiasta nad Arką Gdynia.
Pamiętamy, że dawno nie wygraliśmy u siebie i zrobimy wszystko, żeby dać radość naszym kibicom. Czas był długi i pozwalał, żeby pracować nad wszystkimi aspektami.
Odpowiedź będzie w sobotę, na ile udało nam się polepszyć naszą grę i na ile czujemy się pewniej jeśli chodzi o pojedynki. Jest trochę znaków zapytania, ale jeśli podczas meczu zobaczę to, co widzę na treningach, to wszyscy będziemy zadowoleni – mówił przed meczem Szymon Grabowski, trener Biało-Zielonych.
Początek meczu był niezły w wykonaniu zespołu z Gdańska. Znowu jednak wróciły dawne grzechy ze skutecznością.
Tak było po strzałach Bohdana Wjunnyka, Camilo Meny czy Conrado, a Bujar Pllana uderzył głową z kilku metrów w środek bramki. Z czasem Biało-Zieloni grali coraz bardziej chaotycznie, a przez to też trudniej było im o sytuacje bramkowe.
Końcówka pierwszej połowy mogła skończyć się bardzo źle dla podopiecznych trenera Grabowskiego. Radomiak w ciągu kilku minut stworzył trzy świetne okazje, ale Szymon Weirauch fantastycznie bronił strzały chociażby Rafała Wolskiego czy Leonardo Rochy.
Pierwsza połowa bez goli, a to zaskoczenie jak na mecz dwóch zespołów, które straciły najwięcej bramek w tym sezonie w PKO Ekstraklasie. W drugiej połowie Weirauch ponowie błysnął broniąc strzał Raphaela Rossiego z najbliższej odległości.
Za chwilę była w końcu radość kibiców Lechii. Christos Donis sfaulował w polu karnym Camilo Menę, a futbolówkę przejął Maksym Chłań i trafił do siatki.
Gol? Jeszcze nie teraz!
Nie popisał się bowiem sędzia Damian Sylwestrzak, który nie zastosował przywileju korzyści i nie pozwolił dokończyć akcji tylko szybko podyktował rzut karny. Bramka Chłania nie mogła zatem zostać uznana, a zamiast tego był karny dla gospodarzy.
Do piłki podszedł Mena i chociaż Maciej Kikolski go wyczuł, to piłka wylądowała w siatce. To drugi gol Kolumbijczyka w tym sezonie.
Lechia skupiła się na grze defensywnej i szukała okazji do kontry. Były akcje, które powinny przynieść drugiego gola, ale najpierw Kacper Sezonienko fatalnie rozegrał kontrę i podał do rywala, a później strzał Chłania obronił Kikolski.
Drużyna z Radomia miała w tej części gry piłkę meczową, która mogła dać jej remis. W znakomitej sytuacji znalazł się Wolski, ale nie trafił w bramkę.
Biało-Zieloni wygrali drugi mecz z rzędu, a jednocześnie pierwszy przed własną publicznością. To także pierwsze spotkanie Lechii w bieżących rozgrywkach bez straty gola i drużyna trenera Grabowskiego ucieka ze strefy spadkowej.