Angelika Cichocka zakończyła karierę wyczynowego biegania. Gdzie będzie teraz rozwijać się kaszubska multimedalistka?

Kosztowało mnie to wiele miesięcy przygotowań. Z bieganiem zawodowym kończę, ale z samym bieganiem nigdy nie skończę. Wpłynęły na to kontuzje i problemy ze zdrowiem.

Przy mocnym treningu nie mogłam zmusić organizmu, żeby wejść na poziom olimpijski. A tylko taki mnie jeszcze interesował. Kiedy przygotowywałam się do sezonu w hali, to jakoś to jeszcze się dało zrobić.

Przez wiele lat trenowałam jednak bardzo ciężko, nie oszczędzałam się, często lekceważąc, kiedy coś bolało. 36-letnia obecnie zawodniczka nie widziała już możliwości, aby z sukcesami wystartować w najważniejszej imprezie roku 2024, czyli na igrzyskach olimpijskich. Czułabym się fatalnie, gdybym usłyszała głosy, że do Paryża pojechałam “na wycieczkę”.

Byłam już na igrzyskach (w 2016 roku w Rio de Janeiro – przyp.) i nie chciałam tego robić na takich zasadach. Podeszłam z szacunkiem do swojego organizmu.

Każdy trening kończyłam na kolanach. Spalałam się też psychicznie, chociaż jestem harpaganem. Nie przygotuje się już do biegania 1500 metrów na poziomie 4.00.

Dałam sobie ostatnią szansę w tamtym sezonie. Może znowu za ciężko trenowałam, bo się rozsypałam. Musiałabym się rozkręcać na kolejnych imprezach, mityngach Diamentowej Ligi, a tak się to nie potoczyło.

Decyzja o zakończeniu kariery zapadła już zimą i musiałam się przygotować. Dziękuję kibicom, bo przepiękne rzeczy w mediach społecznościowych do mnie trafiały – zwierza się Angelika Cichocka. Które z momentów bogatej kariery lekkoatletycznej sprawiają jej największą radość?

– Na pewno pierwszy medal dużej rangi, czyli srebro halowych mistrzostw świata w Sopocie. Przed startem w Ergo Arenie chorowałam. Leżałam z gorączką, robiłam sobie inhalacje z soli fizjologicznej.

Wróciłam z obozu we Włoszech i nie byłam pewna swego. Do finału weszłam z najlepszym wynikiem. Skończyło się dobrze i od tego moja kariera nabrała tempa.

Pamiętam też start na mistrzostwach świata w 2017 roku w Londynie, gdzie było zwariowane tempo. Biegłam w kolejnych rundach, a te starty przeplatałam praniem stroju sportowego, masażami regeneracyjnymi i odpoczynkiem. Nikt nie dokonał tego, że dwa finały mistrzostw globu zaliczył na jednej imprezie (szósta w biegu na 800 metrów z czasem 1.58,41 oraz siódma w biegu na 1500 metrów z czasem 4.04,16 – przyp.).

No i jeszcze mistrzostwa Europy na stadionie w Amsterdamie (złoto w biegu na 1500 metrów – przyp.) – wylicza urodzona w Kartuzach biegaczka, która od lat mieszka pod Bytowem. Doświadczoną zawodniczkę poprosiliśmy o rady, które mogłaby zaproponować młodym sportowcom, którzy są na początku swoich przygód, czy nawet karier.

– Robić to, co się kocha. Nie iść za tym, że ktoś coś każe. Na początku zaczynasz coś robić, a ktoś powie, że wymyślasz.

Konsekwencja i żmudne dążenie do celu są ważne, bo na początku mnóstwo ludzi podcina skrzydła. Kiedy się pojawiają sukcesy, to każdy chce się do tego podpiąć. Wiara w siebie to podstawa, mi tego brakowało przez wiele lat.

Nie brakowało mi jednak konsekwencji. Budowałam się jako sportowiec. Jestem cały czas w wojsku i pozostanę w nim (w stopniu starszego marynarza Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego – przyp.).

Zostałam radną powiatu bytowskiego. Bycie radną, to przywilej, bo mam dużo energii i pomysłów. Przez lata miałam wsparcie od obcych mi ludzi i teraz chcę być wsparciem dla innych.

Jestem zmotywowana do działania i mogę to robić w innych przestrzeniach niż sport. Nie nazwałabym tego polityką, ale właśnie działaniem. Nastawiona byłam na wysoki cel.

Po zakończeniu kariery bez stawiania sobie takich celów czułabym pustkę. Ruszam się cały czas, a teraz dodatkowo dużo czytam o koniach. Jeździectwo stało się moją pasją, więc chcę być najlepszym jeźdźcem.

Ta moja aktywność to działania nakręca… działanie. Gdybym nie stawiała sobie kolejnego celu, to by mnie to łupnęło. Aktywność sprawia, że chce mi się żyć.

Mam psa i kota, a teraz mam konia. Siwuska Butterfly przyjechała z Niemiec. Lubię, żeby zwierzęta były spełnione, dobrze wychowane.

U konia od razu patrzysz na wyraz pyszczka i poznasz, kiedy jest wyluzowany. Przed nią duża karierę sportowca, bo ma papiery na fajne skanie. Będzie pensjonariuszką w stajni blisko mnie, z zielonymi pastwiskami.

Może się spotkamy podczas amatorskich zawodów jeździeckich. Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *