Lechia potrzebuje punktów jak tlenu, a w trudnym meczu w Zabrzu musiała radzić sobie bez Maksyma Chłania. Skrzydłowy pojechał z drużyną na Śląsk i sztab medyczny robił co mógł, aby postawić go na nogi. Ostatecznie to się nie udało i Chłań oglądał mecz kolegów z trybun, a Biało-Zieloni musieli radzić sobie bez niego.
Początkowo trener Szymon Grabowski nie planował zmian w składzie, ale w tej sytuacji na pozycję Chłania przesunięty został Tomasz Wójtowicz, a na prawą obronę wrócił Dominik Piła. W Zabrzu widzieliśmy dwa oblicza Lechii. W ofensywie gra przypominała tę z pierwszej ligi, gdzie było więcej jakości, pressing, odbiór piłki i szybkie akcje.
Wreszcie też skuteczność była na wyższym poziomie. Z drugiej strony gra defensywna pozostawia wiele do życzenia, bo gospodarze łatwo przedostawali się w pole karne, ale tam się gubili i nie potrafili skutecznie wykończyć akcji. Jednak Elias Olsson, a zwłaszcza Bujar Pllana nie byli pewni w swoich poczynaniach.
Wprawdzie na początku spotkania Luka Zahović trafił do siatki, ale ze spalonego i ta bramka nie została uznana. Podopieczni trenera Grabowskiego za to w ciągu czterech minut zadali dwa ciosy. Gdańszczanie prowadzili do przerwy różnicą dwóch goli, ale nie mogli być pewni swego, bo Górnik w pierwszej połowie pokazał, że jest bardzo niebezpieczny.
Szybko strzelony gol przez gospodarzy przywołał niepokój, pamiętając jak Lechia traciła punkty w poprzednich meczach. Lechia zagrała mądrzej i nie skupiała się wyłącznie na obronie wyniku. Kolejny stały fragment gry przyniósł trzeciego gola.
Po dośrodkowaniu z rogu strzelał Pllana, a z bliska Wjunnyk – obijając jeszcze słupek – wpakował piłkę do siatki. Gospodarze walczyli do końca i zdobyli kontaktowego gola, ale Lechia nie dała już sobie wydrzeć zwycięstwa.