Po ostatnim fatalnym meczu Lechii z Puszczą Niepołomice w Krakowie, konieczne były zmiany. Trener Szymon Grabowski zdecydował się na cztery, w tym na oczekiwaną roszadę w bramce. Szymon Weirauch zadebiutował, zastępując słabo spisującego się Bohdana Sarnawskyj. Rozważano również, kto zastąpi kontuzjowanego Tomasa Bobceka.
Ostatecznie szkoleniowcy wybrali Bohdana Wjunnyka zamiast Camilo Meny, który był testowany w okresie przygotowawczym. Obie drużyny – Lechia i Raków – prezentowały się słabo. Lechia została jednak pochwalona za grę defensywną, unikanie poważniejszych błędów i pewne zachowanie Szymona Weiraucha w bramce. Lechia wreszcie zagrała odważnie i z determinacją, co pozwoliło być równorzędnym rywalem dla zespołu z Częstochowy.
Po raz pierwszy kibice Lechii i Rakowa usiedli razem w jednym sektorze, a oficjalna zgoda pomiędzy nimi została przypieczętowana. Miał miejsce pokaz race, serpentyny, a pierwsza połowa spotkania została przerwana na dziesięć minut. W dodatkowym czasie niecelny strzał oddał Anton Carenko, który pokazał niezłą technikę i ciąg na bramkę. W 59 minucie strzałem dał prowadzenie gospodarzom Rifet Kapicia.
Lechia po tym skoncentrowała się na grze defensywnej, jednakże końcówka spotkania przyniosła poważne błędy w ich obronie. Trzy minuty wstrząsnęły zespołem Lechii, gdy w 87 minucie wyrównującego gola strzelił Patryk Makuch, a zwycięstwo gościom zapewnił Jonatan Braut Brunes. Drużyna z Gdańska nie zdobyła nawet punktu i pozostanie na ostatnim miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy.