Gorący doping w Tauron Arenie Kraków. Kibice siatkówki obejrzą memorał Wagnera również jutro (niedziela, 17 lipca). Można trafić na ciekawe momenty, jak ten, który mieliśmy okazję przeżyć dziś z Biało-Czerwonymi. Więcej na ten temat w poniższym artykule.
Ważna informacja – znów zabrakło Wilfredo Leona, który zmaga się z drobnym urazem i sztab szkoleniowy nie chce pogłębienia problemu, więc ten zawodnik w Memoriale Wagnera w ogóle ma nie grać. Niespodzianką była obecność libero Jakuba Popiwczaka, który przecież nie znalazł się w kadrze olimpijskiej (tylko 12 zawodników i jeden rezerwowy). Polacy w piątek, w meczu otwarcia Memoriału Wagnera 2024, nie przemęczyli się. Gładko wygrali 3:0 z Egiptem, który w dodatku zagrał w nie najmocniejszym składzie.
W sobotę wyzwanie było dużo większe, bo Niemcy, prowadzeni przez byłego reprezentanta Polski Michała Winiarskiego, znacznie wyżej plasują się w rankingu niż ekipa z Afryki. W dodatku po porażce dzień wcześniej ze Słowenią (2:3) tylko zwycięstwo podtrzymywało ich szanse na zwycięstwo w całym turnieju. Co więcej, to Niemcy przejęli inicjatywę, po serii odskoczyli najpierw na 3 pkt (8:11), a potem na 5 (10:15). Rywale sprawiali nam sporo problemów zagrywką, zbyt często też myliśmy się w walce na siatce.
To jednak nie był koniec emocji, bo trzy punkty z rzędu dały Polakom nadzieję (17:19; czas dla gości). Losów tej partii nie udało się jednak odwrócić. W drugiej części początkowo nie zanosiło się na poprawę, nasza ekipa przegrywała 3:7. Biało-Czerwoni wrócili do gry, zmniejszając dystans do 2 pkt, ale później po asie Lukasa Kampy było 11:15.
Tym samym odpowiedział Marcin Janusz (13:15) i nasze szanse delikatnie wzrosły. Huśtawka nastrojów trwała w najlepsze, było 14:18 (czas dla Polski), po chwili 17:18 (czas dla Niemców), 18:21. Po bloku na Tobiasie Brandzie wreszcie na tablicy wyświetlił się remis (21:21). Ten zawodnik jednak błyskawicznie się zrehabilitował, skończył dwa kolejne ataki i wynik brzmiał 21:23.
A po chwili rywale zatrzymali blokiem Aleksandra Śliwkę i Niemcy wygrali drugiego seta. Sytuacja się zmieniała, było 2:4, 7:5, a po pięciopunktowej serii rywali 9:12. Co gorsza dla nas strata rosła – 11:16. Polaków do pościgu “ostatniej szansy” poderwały dobre akcje Fornala.
Biało-Czerwoni po serii wyrównali na 16:16, a wkrótce objęli prowadzenie 18:17 dzięki Łukaszowi Kaczmarkowi (też dobra zmiana, łącznie 5 pkt w III secie). W ważnym momencie rozkręcił się Śliwka. Najpierw skutecznie zaatakował, później zablokował Gyoergiego Grozera i było 20:18. Polacy poszli za ciosem, po czasie dla Niemców asa serwisowego posłał Grzegorz Łomacz; następnie atak zepsuł Brand (22:18).
Tej szansy nasi siatkarze już nie zmarnowali. W czwartym secie natomiast od początku kontrolowali grę, punktując przyjezdnych: 4:1, 9:4, 12:5, 16:8 (as Mateusza Bieńka), 19:11. Polacy chyba jednak zbyt wcześnie uznali, że będzie tie-break. Rywale ze stanu 20:13 doprowadzili do 20:19 ) i w naszej ekipie zrobiło się nerwowo.
Gościom jednak nie udało się wyrównać. Na od stanu 21:20 Polacy wrócili na właściwe tory. Partię na naszą korzyść skończył Tomasz Fornal. Po bloku Fornala Polska prowadziła 3:1.
Niemcy walczyli, ale przy zmianie stron byli w trudnej sytuacji – 8:4 (po bloki na Rubenie Schottcie). Wydawało się, że emocje się skończyły, zwłaszcza że Biało-Czerwoni powiększyli przewagę do 5 pkt (13:8). Dwa “oczka” z rzędu Niemców sprawiły jednak, że trener Grbić musiał uspokoić sytuację przerwą na żądanie. Niby się udało, bo było 14:10, ale rywale obronili dwa meczbole.
Dopiero po bloku na Karlitzku spotkanie się skończyło. W drugim sobotnim meczu Słowenia gra z Egiptem. Jeśli zwycięży (a jest faworytem), to jej niedzielne staracie z Polską będzie o zwycięstwo w całym turnieju. Widziałeś coś interesującego?
Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?