Mam chyba takie predyspozycje wydolnościowe. Jako junior grałem w piłkę nożną. Wytrzymywałem mecze, a na podwórku grać potrafiłem od rana do wieczora. Później wyglądało to tak, że w piłkę ciężej zebrać większą ekipę.
W pewnym momencie, mając za dużo kilogramów zdecydowałem się je zrzucić. Po trzech miesiącach treningów wymyśliłem sobie maraton. Mam otwarty umysł. Nie ogranicza się jednak do szukania zawodów sportowych na królewskim dystansie w Polsce.
Ba, sięga daleko poza granice kraju, ciesząc się z realizacji śmiałych przedsięwzięć geograficznych. Właśnie wrócił z wyjazdu do Ameryki Północnej i Południowej, gdzie podjął się kolejnego wyzwania. Pierwszym pomysłem było przebiegnięcie maratonów w Ameryce Północnej, a dokładnie w Vancouver w Kanadzie, i Południowej w Limie w Peru, w odstępie dwóch tygodni. Tak był planowany wyjazd.
Na maraton w Ameryce Środkowej w San Jose w Kostaryce natknąłem się dopiero miesiąc przed wylotem. Zacząłem się zastanawiać, czy to nie za dużo, pomimo solidnego poziomu wytrenowania. Zdecydowałem się spróbować, uznając, że taka szansa pod kątem terminów nie jest łatwa do zaplanowania w przyszłości. Planem sportowym było przebiegnięcie maratonów z czasem poniżej trzech godzin.
Takiego wyzwania jeszcze się nie podejmowałem, więc sam się zastanawiałem jaj będzie przebiegać regeneracja. Wówczas przebiegł łącznie 10 biegów na królewskim dystansie. Swój rekord życiowy ustanowił w Chicago, gdzie w październiku 2023 roku uzyskał czas 2:43.16. Po pandemii znów miałem sporo za dużo kilogramów.
Skupiłem się na dietetyce, regeneracji. Działam bez wsparcia zewnętrznego, bardziej intuicyjnie. Alkohol odstawiłem prawie do zera. Wziąłem się za siebie.
Biegi z powrotem się reaktywowały. Od października 2021 roku zaliczyłem już 30 maratonów. Sześć przebiegłem już w 2024 roku. Przez ostatnie pół roku cztery z nich poniżej 2 godzin i 50 minut.
Nie traktuję tego wyłącznie na sportowo, chociaż wyniki jak na amatora mam dobre. Interesuje mnie, żeby to było urozmaicone, połączone z podróżami. Te trzy maratony w Ameryce były trochę zwariowane. Zazwyczaj trudno znaleźć maratony tydzień po tygodniu.
Pomysłów na kolejne sportowo-podróżnicze wyzwania ma wciąż dużo. Ograniczeniami są tylko zdrowie oraz w pewnym stopniu pieniądze. Do 50-tki chciałbym dobić do stu maratonów. Mam jeszcze mnóstwo pomysłów na zwariowane zawody, na przykład w środku Amazonii, na Spitsbergenie, na równiku – w Kioto na wysokości 2800 metrów nad poziomem morza.
Wyjaśnia przy tym, że jest typem sportowca-amatora dobrze znoszącego wysokie temperatury. To ważne w kontekście zawodów rozgrywanych w innym klimacie. Dariusz Bemben jest zakupowcem i w pracy potrzebuje jedynie internetowego połączenia, aby dopinać służbowe obowiązki. Przyznaje przy tym, że kontrahenci przyzwyczaili się już do jego stylu życia.
Maraton w kanadyjskim Vancouver Bemben przebiegł w czasie 2:54.44. W kostarykańskim San Jose uzyskał rezultat 2:55.50, a w peruwiańskiej Limie 2:52.46. Zdrowo jest zachowywać kilkutygodniowe odstępy pomiędzy zawodami. Nie biegnę wszystkich maratonów na 100 procent.
Te względnie płaskie mają przewyższenia na poziomie 100-150 metrów. Tutaj było odpowiednio 300, 400 i 200 metrów przewyższeń. Nie były to więc trasy na rekordy. Miały też swoje warunki klimatyczne.
Pomysłów jest mnóstwo, czy to na kontynentach, czy wyspach. Ograniczają mnie trochę pieniądze, ale też co za dużo, to niezdrowo. Do 50-tki chciałbym dobić do stu maratonów.