Do Torunia przyjechała osłabiona ekipa Unii Leszno. Zgodnie z przewidywaniami gospodarze wygrali dość gładko 59:31. Tym samym zrehabilitowali się za słaby inauguracyjny mecz w Gorzowie, gdzie przegrali 39:51.
Na trybunach widać było pustki, kibice zajęli niewiele ponad połowę krzesełek. Czytelnicy skarżyli się na wysokie ceny biletów. Sprawdziliśmy, jak wyglądają one w porównaniu z resztą klubów.
Okazuje się, że w Toruniu wcale nie jest najdrożej, a nawet nasz klub plasuje się w niższej półce cenowej, choć różnice nie są duże. Bilety na mecz z Unią kosztowały: normalny 57 złotych, dla młodzieży do 18 lat 45 złotych, a dla dzieci do 7 lat – 15. Wejście na trybunę główną wyceniono na 160 złotych.
Wysoko ceni się mistrz Polski, Motor Lublin. Bilety na spotkanie ze Stalą Gorzów wycenił na 70 złotych (normalny), 55 złotych (ulgowy) i 35 złotych (dziecięcy do końca szkoły podstawowej). Włókniarz Częstochowa na potyczkę ze Spartą Wrocław (ostatecznie przełożoną ze względu na złą pogodę) zapraszał dorosłych w zależności od sektora za 45-60 złotych.
W drugiej kolejce mieliśmy też mecz Falubazu Zielona Góra z GKM-em Grudziądz. Gospodarze ustalili następujące ceny: bilet normalny – 60 złotych, ulgowy – 50, dziecięcy – 20, jednocześnie dodając pakiet zniżek wejściówek rodzinnych w różnych konfiguracjach. Na mecz Stal Gorzów – KS Apator dorośli płacili w zależności od sektora od 45 do 55 złotych, studenci i seniorzy powyżej 65 lat – od 40 do 45, młodzież – 10, a dzieci do 6 lat włącznie wchodziły za darmo.
W większości przypadków nie wpłynęło to negatywnie na frekwencję. Dlaczego więc na Motoarenie pojawiło się tak mało ludzi? Prawdopodobnie duże znaczenie miała pogoda, bo było zimno, a mecz był pokazywany w dostępnej w każdej kablówce stacji Eleven Sports.
Zniechęcić mogła także słaba inauguracja w Gorzowie, gdzie nie zawiodło tylko trzech zawodników. Swoje dołożyła też klasa rywala – do Torunia przyjechała Unia Leszno, którą część fachowców widzi w roli spadkowicza z PGE Ekstraligi, a w dodatku była osłabiona brakiem lidera Janusza Kołodzieja.