Każdy smakował inaczej. Najbardziej chyba ten pierwszy (w 2018 roku – PAP), bo był to przełom w mojej karierze.
Ten obecny był dla mnie opłacony bardzo ciężką pracą po powrocie na boisko w ubiegłym roku. Mimo kłopotów, jakie spotkały klub, za nami bardzo fajny sezon.
Miałyśmy cudowny zespół. Uwielbiam te dziewczyny.
Nie spodziewałam się, że finałowa rywalizacja może się rozstrzygnąć tak szybko, ale wiedziałam, że jesteśmy w bardzo dobrej formie. Dzisiaj było najtrudniej wygrać, ale atmosfera hali i poświęcenie całej drużyny nam w tym pomogły.
Po przegranym pierwszym secie wiedziałyśmy, że musimy być cierpliwe, zagrać dobrze w obronie i ponawiać ataki z kontry. Cieszę się, że to ja zakończyłam to spotkanie atakiem dającym nam złoto, ale zanim to się stało cały zespół pracował, by już dzisiaj być mistrzem.
Spełniłyśmy to, czego od siebie oczekiwałyśmy. Mieliśmy silną drużynę.
Od początku sezonu wiedziałyśmy po co tu jesteśmy. Bardzo chciałyśmy zdobyć to złoto.
Teraz klub przeżywa trudne chwile, ale wierzę, że sobie poradzi i w przyszłości jeszcze nie raz zdobędzie tytuł mistrzowski. Wtedy w barwach Budowlanych Łódź przegrałyśmy finał z Chemikiem.
Potem, już w barwach drużyny z Polic zdobyłam – teraz już czwarty – tytuł mistrzowski. I za każdym razem następny smakuje jeszcze bardziej i chce się kolejnego.
Kłopoty jakie się pojawiły w klubie scaliły nas jako zespół. Tym bardziej, że za zarządzanie klubem teraz odpowiadają ludzie, którym naprawdę na nim zależy.
Te zmiany jeszcze dodały nam sił. Jeśli chodzi o samą rywalizację finałową, to przed jej rozpoczęciem nie obstawiałabym, że wygramy ją 3:0, 3:0 i 3:1.
Jednak z każdym meczem, ta wiara we mnie rosła, że możemy to wygrać już w trzech meczach i cieszyć ze złota przed własną publicznością.