Początkowo chodziło o zatajanie testów antydopingowych biathlonistów, ale nie udało się tego udowodnić. Jednak otrzymywanie łapówek rodziło znacznie mniej pytań. Były szef IBU potwierdził, że podczas mistrzostw świata 2011 w Chanty-Mansyjsku otrzymał zegarek za 20 tysięcy euro. Kolejny podarował mu czterokrotny rosyjski mistrz olimpijski w biathlonie Aleksander Tichonow, pochodzenie pozostałych nie jest znane.
Ponadto Besseberg często wyjeżdżał na drogie polowania do Rosji (kilka razy do Chant i Tiumenia), za które w całości płacił gospodarz. Były prezydent IBU przyznał także, że zamawiał w Rosji prostytutki, a unijna komisja uznała, że pomagali mu w tym działacze SBR (Rosyjskiego Związku Biathlonu). Przesłuchania rozpoczęły się w styczniu 2024 roku. Okazały się duże i długie.
W rezultacie prokuratura zażądała kary 3 lat i 7 miesięcy pozbawienia wolności. Choć sąd okręgowy w Buskerud uznał oskarżonego winnym 9 z 10 zarzutów orzekł łagodniejszy wyrok – 3 lata i miesiąc więzienia. Drugą częścią kary okazała się konfiskata 1,41 mln koron (około 130 tysięcy dolarów). Prokuratura domagała się także grzywny pieniężnej w wysokości miliona koron.
– Sąd nie ma wątpliwości, że działał w interesie Rosji – mówią o tym zarówno słowa, jak i czyny. Wyrok nie wszedł jeszcze w życie, właśnie ze względu na apelację. Obrona Besseberga ma nadzieję, że sprawa będzie nadal rozpatrywana. – Nie było wątpliwości, że złoży apelację na miejscu, choć obecność na rozprawie jest dużym obciążeniem.
Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?