Z byłymi barcelończykami, Miami miało zauważalnie większe posiadanie piłki (60% do 40%), ale to nie przynosiło żadnego efektu. W całym meczu goście oddali zaledwie jeden celny strzał, Meksykanie zaś dziewięć. A w pół godzinie gry sterylne posiadanie piłki doprowadziło nawet do utraty gola. Obrońcy i bramkarz Interu długo się przegrupowywali, próbując wydostać się z obrony.
Messi próbował poderwać drużynę. „Flamingi” starają się to robić niczym czołowe kluby, ale jakość defensywnych zawodników nie zawsze na to pozwala: Meksykanie przechwycili piłkę z cudzego pola karnego i spokojnie podwyższyli na 3:0. Pierwszy poddał się Alba, który w 78. minucie opuścił boisko po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce. W 85.
Ale w sumie zmniejszyło to jedynie rozmiary porażki w dwumeczu do 2:5. Stadion Monterrey powstał u podnóża góry Cerro de la Silla. Z trybun można podziwiać nie tylko piłkę nożną, ale także malownicze widoki. W tłumaczeniu z języka hiszpańskiego nazwa oznacza „Góra Siodło”, gdyż patrząc od zachodu na jej zarys przypomina właśnie siodło.
Góra ma cztery szczyty – od 1750 do 1820 metrów. Meksykańscy kibice również dali z siebie wszystko: Inter powitali epickim występem, w którym mężczyzna trzyma puchary obok napisów „We are Monterrey” i 1945 (rok założenia klubu). Zespół pięciokrotnie wygrywał Amerykańską Ligę Mistrzów, a wszystkie zwycięstwa osiągnął niedawno: 2010/11, 2011/12, 2012/13, 2019, 2021. Inter zmierzył się z bardzo trudnym przeciwnikiem.
Teraz Floridianie skoncentrują się na rozgrywkach Major League Soccer (MLS) – już 13 kwietnia czeka ich wyjazd do Sportingu Kansas City.